wtorek, 28 października 2014

Silva rerum...




Nazbieralo sie troche roznych tematow i postanowialam wrzucic je do jednego garnka...
Ale po kolei.

W przedostatni weekend byla piekna pogoda i postanowilismy sie wybrac na wystawe dyn,
najwieksza na swiecie,  w Ludwigsburgu. Tam tez na terenie krolewskiego parku urzadza
sie ja co roku, zawsze podporzadkowana jakimus tematowi, tym razem tematem byla
"Dynia Royal". Zacieralam rece na rozliczne zdjecia i tak stanelismy przed zamkiem,
wyciagnelam aparat, zrobilam dwa zdjecia i... bateria okazala sie byc pusta. Nie zmartwilam
sie tym za bardzo, bo mialam zapasowa... Wsadzilam ja do aparatu i... zrobilo mi sie na
widok czerwonego a migajacego symbolu ciemno przed oczyma....
Albo sie wyladowala samoistnie, albo ja zapomnialam zaladowac. Tak czy inaczej zdjec nie
bylo poza tymi dwoma, ktore ponizej zamieszczam....


 
 



Kolejnej proby nie bedzie, bo po pierwsze pogoda sie zepsula a po drugie to dosc daleko stad.
Trudno, moje tegoroczne wyczyny fotograficzne sa ponizej zera.
Przykro mi...

Teraz na tematy muzyczne
Pisalam juz, ze jestem goraca wielbicielka Michala Bajora... W empiku internetowym kupilam
sobie dwie plyty. Jednej plyty ciagle jeszcze nie slyszalam, za to druga z nich jest bez przerwy
w kazdej wolnej chwili odtwarzana. Cuuuuuuuuuuuuudo!
Tutaj musze wspomniec, ze przez przypadek odkrylam, iz na Amazon.de sa plyty Bajora,
czyli moglam te plyty zamowic na miejscu bez platniczych stresow.
Ale musze tez napisac cos pozytywnego.
Probowalam wtedy zamowic cos przez bookmaster.pl i nie udalo sie, przy czym bije sie
w piers, ze to ja czegos nie dopatrzylam. Nastepne zamowienie (jedna plyta Bajora, druga
z poezja Lesmiana spiewana miedzy innymi przez niego) sa juz w drodze.
Wynika z tego, ze zrobi(l) mi sie "korek" muzyczny...
Tak bardzo sie ciesze, ze tyle pieknej muzyki mam przed soba do sluchania!!!!!!!
To uczycie nazwalabym "przedradoscia" na radosc wlasciwa...

W tym tygodniu sa ferie w szkolach i na to konto rowniez moje kursy sa zawieszone,
powinnam w tym czasie pouczyc sie angielskiego, bo nic w domu jeszcze nie robilam
i jak sobie odpuszcze zadania domowe to nie bedzie dobrze.
Na razie wszystko jeszcze zrozumiale, ale to moze sie wkrotce zmienic na niekorzysc.
Jezeli chodzi o kurs malarski to w tej chwili sa malowane rownolegle dwa obrazy, ale mysle,
ze to jeszcze jakis czas potrwa, bo format spory.
W tak zwanym miedzyczasie wykonczylam drugi z trzech niebieskich obrazkow
i ponizej go prezentuje (w naturze jest jasnejszy i jego struktura jest miejscami wypukla).





Teraz bedzie na tematy zapachowe. Przyznalam sie wczesniej, ze jestem "uzalezniona"
i w regularnych odstepach przezywam wielkie "och" i "ach" w spotkaniach z nowymi
zapachami. Ludzie, ktorym podoba sie konkretna nuta zapachowa maja troche latwiej, bo
zasieg upodoban jest okreslony. A ja? Ja jestem ciekawa, zachlanna, pelna oczekiwania
na nowe zapachowe swiaty. Tutaj musze wspomniec, ze podoba mi sie wiele zapachow,
w okresie jesienno-zimowym preferuje zapachy korzenne, pelne wyrazu i sprawiajace, ze
dusza czuje sie otulona czyms niezwykle miekkim.
Wspomnialam tez, ze jest Portal, gdzie spotykaja sie oczarowani perfumami ludzie.
Tam tez jest wartka wymiana zdan i upodoban, ciekawe jest bardzo jak odmienne
sa zdania na ten sam zapach. Sa zapachy, ktore wywoluja zbiorowy zachwyt, ale sa tez
i takie, gdzie ocena od najlepszej po najgorsza jest dosc czesta.
Tak czy inaczej zdarzaja sie chwile, gdzie chcialabym miec wiecej niz jeden nos, bo
jest tyle zapachow i szkoda, ze wolno je wachac tylko pojedynczo.
Moja nastepna zdobycza beda zapachy z Maroka, bardzo sie ciesze, chociaz zdaje sobie
sprawe, ze perfumy tak bardzo korzenne nie sa kazdemu mile. Mnie i owszem :-).

Ostatnio grzebalam w archiwum i znalazlam moje zdjecia z RPA. Nie jest ich duzo,
ale postanowilam Wam cos pokazac, z czasem oczywiscie.
Dzisiaj chcialam Wam zaprezentowac samolot (Airbus A380-800), ktorym lecielismy
w obie strony. Pragne zwrocic uwage na relacje pomiedzy tymi wielgasnymi
ciezarowkami a korpusem samolotu. Niesamowite, prawda?






 
 
Zdjecia nie sa dobrej jakosci, bo robione przez szybe i to pod wieczor, ale zawsze cos tam
widac. Patrzac na ten samolot budzi sie we mnie chec jakiejs wyprawy, ale najblizsza bedzie
nie samolotem i nie za siedem morz tylko do Polski, bo chcialabym odwiedzic Mame.
Wieksza podroz rysuje sie niesmialo na koniec zimy, ale nie wiadomo, czy to dojdzie do skutku,
z roznych przyczyn zreszta. Niesmialo mysle o Meksyku (bylismy tam w 1998), ale teraz
za wczesnie jeszcze, aby cos konkretnego napisac.
 
Rozgadalam sie dzisiaj na calego, czas konczyc...
 
A  niech ci, ktorzy doczytali sie do tego miejsca poczuja sie serdecznie pozdrowieni!!!
 
 
 
 

piątek, 17 października 2014

Malarsko i nie tylko...




Dzsiaj wczesnie skonczylam prace a wiec mam czas, aby sobie spokojnie posiedziec,
pogrzebac w internecie, napisac cos w blogu i cieszyc sie tym, ze weekend przed nami...
Pogoda robi sobie rozne zarty, ale slyszalam, ze w niedziele ma byc ladnie to moze
wybiore sie na polowanie na zlota jesien.

Wspomnialam ostatnio o moich zapachowych fascynacjach i o tym, ze jest Forum, gdzie
spotykaja sie "uzaleznieni" od zapachow. Jak wiadomo dobre wody toaletowe czy tez
wody perfumowane nie sa tanie. Tym sposobem ludzie wpadli na pomysl, ze w kilka osob
kupuja buteleczke wyzej wymienionych, albo sami kupuja jeden egzemplarz i odstepuja
chetnym (najczesciej) 10 ml co jest taka wdzieczna iloscia, ze jest jeszcze do zaplacenia a juz
mozna zapach porzadnie przetestowac. Po chwilach takiego szalenstwa dalam sobie
w ostatnich miesiacach spokoj, ale teraz znowu na to "zapadlam". Zamowilam sobie rozne
zapachy i w zasadzie bardzo jestem tymi zakupami zachwycona. Kupilam tez prawie cala
flaszeczke (100 ml!!!) Givenchy, cudny cynamonowy zapach. Mam wielkie ciagotki do takich
korzennych, orientalnych zapachow, bo wspaniale pasuja do jesieni i zimy.
Mam wrazenie, ze w jakis sposob cudownie ogrzewaja dusze :-)
Na wiosne i lato jest za to zupelnie inna gama zapachow. Moze ktoregos dnia pokaze Wam
zdjecie mojej "perfumerii".

Wczoraj bylam na kursie angielskiego, trzeci raz... O je... Na stare lata troche trudniej
przychodzi nauka czegokolwiek, w tym oczywiscie jezykow... Grupa nie jest duza,
+40 wiekowo, pani prowadzaca jest Angielka i przyznac trzeba, ze ma kobieta cierpliwosc.
To nasze dukanie najprostszych slow jest dla niej pewnie bolesne :-)
Kurs trwa do stycznia, ciekawe czego sie do tego czasu nauczymy i ile osob zostanie....
Z (niemieckiego) kursowego doswiadczenia wiem, ze ludzie sie szybko zniechecaja,
zobaczymy jak bedzie tym razem.

W sprawie sportowych aktywnosci nie podjelam zadnych krokow, ale mialam pare innych
spraw na glowie. Ale rozmawialam juz z szefem studia i musze sie umowic na wstepne
badanie/zestawienie programu cwiczen. Troche to wariacki pomysl z tym trenowaniem,
bo jestem absolutnie leniwa i malo zdyscyplinowana, ale wiem rowniez, ze w czasie
kiedy chodzilam do silowni duzo lepiej sie czulam. A wiec nie pozostaje mi nic innego
jak wziac sie za bary z moimi ciagotkami do lezenia w fotelu z ksiazka i wszelka pasywnoscia...

Teraz bedzie o moich malarskich pasjach (szumnie brzmi, chociaz poczynania na razie
jeszcze skromne). W tym kursie bierze udzial nie tak duzo osob, cos kolo dziesieciu
i wszyscy maja  mlodziencze lata za soba... Ostatnim razem mielismy za zadanie skonczyc
nasze trzy obrazki, ale ja nie potafie malowac "na czas", skonczylam jeden z nich
a pozostale dwa czekaja jeszcze na korekte/zakonczenie. Moze mi sie uda w najblizszym
czasie, bo na kursie bedzie juz cos nowego, ale o tym innym razem.
Na razie prezentuje moje "dzielo" i uciekam "w weekend".
Pozdrawiam Was serdecznie i zycze przyjemnego wypoczynku!!!









niedziela, 12 października 2014

Zbiera sie to, co sie posialo...




...wiec nic dziwnego, ze zbieram milczenie. Gdyby nie wierny Vinniczek to strasznie tu
pusto by bylo! Ale to moja wlasna wina a wiec nie mam sie co skarzyc.
Tyle tytulem wstepu.

Znowu uplynelo troche czasu i jestem po dwoch spotkaniach kursowych, tak malarskich
jak i jezykowych. Jezeli chodzi o te ostatnie to troche trudno przeskoczyc wlasne
opory i problemy z wymowa... Grupa nie jest duza - czteranscie osob na pierwszym spotkaniu,
wszyscy po czterdziestce a wiec trzeba sobie uswiadomic, ze nikomu to nie przychodzi
latwo, nawet jezeli niektorzy mieli kiedys angielski w szkole.
Ja sama chcialabym wiecej-szybciej-lepiej, ale musze sie postarac o cierpliwosc.
Jak mam sie nauczyc to i tak sie naucze, jezeli nie to nie pomoga zadne kursy...

Kurs malarski... Ach, moja dusza spiewa po ostatnim spotkaniu, bylo cudnie.
Malowalismy rownolegle trzy obrazki o wymiarach 40 x 40 cm i w zalozeniach byly to
prace surrealistyczne. Wiekszosc zdecydowala sie na kolory czerwony i zolty, ja
wybralam niebieskosci. Nastepnym razem bedziemy te obrazy konczyc (poki co schly sobie
w spokoju) i mam nadzieje, ze bede ze swoich dziel zadowolona.

Nie pisalam tu nigdy o moich innych pasjach, dzisiaj krotko o tym.
Kocham zapachy i te wlasnie zajmuja mnie od zawsze przy czym od jakiegos czasu kupuje
to, co mi sie podoba, nawet jezeli wiem, ze w najblizszym czasie nie zuzyje, bo jest tego
za duzo. Nie bede twierdzic, ze to dla mnie tresc zycia, ale nie ukrywam, ze jestem
zywo zainteresowana produktami perfumeryjnymi. Za czasow mojej mlodosci bylo troche
zapachow w drogeriach, ale bylo ich raczej nieduzo i pomijajac czysto kwiatowe zapachy -
specjalnych kompozycji sobie nie przypominam. Z wjatkiem "Sawy", ktora byla dla mnie
w tamtych czasach objawieniem, ale objawieniem nieosiagalnym (do dzis pamietam, ze
maly flakonik kosztowal 120 zl. i to w latach siedemdziesiatych, gdzie kilogram kielbasy
kosztowal polowe!). Mama mojej przyjaciolki uzywala tych perfum i przy kazdym
spotkaniu zachlystywalam sie tym zapachem. Na moja kieszen byla za to woda toaletowa
"Czarny kot", ktorej to dluzszy czas uzywalam... A pozniej? Pozniej bylo roznie, ale
zawsze marzyly mi sie piekne zapachy, na szczescie od czasu do czasu wpadalo cos
z zagranicy. Zapachy byly dla mnie zawsze fascynacja i mam pewne zdolnosci
w zapamietywaniu ich, na dlugie lata.
Od kiedy tutaj jestem probuje roznych wod toaletowych i przez te wszystkie lata moja
skora byla wypachniona roznymi zapachami, ktore z radoscia sobie wybieralam.
Okazuje sie, ze ludzi pochlanietych zapachem jest troche wiecej i w ten sposob powstalo
Forum, gdzie sie tez troszeczke udzielam. To niezwkle ciekawe ile zapachow w ogole
istenieje, co sie za tym kryje, jakie sa mody i trendy oraz w ogole jak kto co odbiera.
Jest tez w tym Forum miejsce, gdzie mozna zamieszczac fotografie perfum, jeszcze nie
probowalam, ale kto wie, moze z czasem i tym sie zaczne bawic.

Pisalam kiedys, ze chce mi sie jakiegos swiezego powiewu, nowych horyzontow i nowych
zajec... Ostatnio wpadlam na pomysl, zeby pojsc do Fitness-studia, mam bowiem nie
tylko brak ruchu (a za duzo kilogramow), ale tez trzeba byloby cos i dla zdrowia zrobic.
W poprzednim miejscu zamieszkania udzielalam sie w ten sposob prawie rok, teraz
trzeba byloby przypomniec sobie, ze kondycja nie przychodzi z lezenia w fotelu :-)
Tak czy inaczej to juz tylko kwestia czasu, postanowilam sie zapisac...

Kilka dni temu przyszla przesylka z Merlina, dostalam moje plyty... Dwie Bajora
i jedna (za to podwojna) Turnaua. Musze koniecznie przerzucic na odtwarzacz mp3
i dopiero wtedy bede mogla rozmarzyc sie przy sluchaniu tych dyskow...

Dzisiaj byl ladny, sloneczny dzien i taka jesien jeszcze lubie... Niedlugo bedzie inaczej
a wiec trzeba sie teraz zachwycac zlotymi liscmi, bo i to szybko minie,
Dla mnie osobiscie najgorszym miesiacem byl zawsze listopad (w ktorym to liscie juz
opadly a nie opadaja), ale od kiedy nie ma prawdziwych zim - wydaje mi sie, ze
listopad trwa wiecznie! Ale na razie jest jeszcze pieknie i dzisiaj zamieszczam zdjecia
ze spaceru w Zaczarowanym Parku, pocalowanym juz niesmialo przez jesien....
 
 
 
 
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
 

 
 






środa, 1 października 2014

No i mam teraz problem...




Zapowiadalam ostatnio, ze beda  afrykanskie detale a tu po ogladnieciu moich zdjec moge tylko
rozlozyc rece...
Zdjec jest malo i prawde mowiac na zaden fotoreprotaz sie nie uzbiera, bede wiec przy
okazji cos pokazywac, bo tak bedzie lepiej.

Czas przeskakuje sam siebie i nie wiedziec kiedy uplywa dzien za dniem.
Dopiero co bylam w Afryce a tu moge juz relacjonowac powrot z kraju, gdzie bylam
w zeszlym tygodniu. Tym razem zdjec nie robilam to i dylematow zadnych nie bedzie...

Tak poza tym postanowilam porwac sie na cos nowego.
Zapisalam sie na kurs angielskiego, kurs podstawowy, bo nigdy sie tego jezyka nie uczylam!
Niezaleznie od tego wezme udzial w kursie malowania akrylem... Poczatek dzisiaj wieczorem
i nie moge sie juz doczekac! Mam nadzieje, ze bedzie ciekawie a niezaleznie od tego ciesze sie,
ze poznam pare nowych osob, zawsze to jakas okazja do wymiany paru zdan.

W lipcu  wspomnialam o mojej kolezance z Syberii...
Ostatni raz na zywo widzialysmy sie bodaj w 1974 roku... Wspomnialam, ze do niej napisalam
nie wiedzac, czy jeszcze mieszka pod znanym mi adresem.
Nie tak dawno przyszla odpowiedz! Alez to byla radosc, bo i zdjecia byly.
Nie wiem, czy sie chwalilam, ale kiedys bylam bardzo dobra z rosyjskiego, po uplywie tylu
lat zajomosc sie mocno pokryla kurzem. List od Iriny byl po rosyjsku i bez problemow go
przeczytalam/zrozumialam. Z odpowiedzia bylo trudniej, odwolalam sie do pomocy
komputera, ktory tlumaczyl bardzo dziwacznie. W zwiazku z tym wpadlam na pomysl, zeby
zabrac sie za rosyjski. W polskim internecie (w BookCity) znalazlam podreczniki i od razu
chcialam zamowic, ale nie myslcie sobie, ze to latwe... Nawypelnialam sie formularzy
i na koniec pojawily sie informacje, ze blad, ze karta nie taka, ze....
Cholera mnie wziela, bo w koncu albo Europa albo regula z wyjatkami???
Tym sposobem ksiazek nie zamowilam, ale o rosyjskim mysle calkiem powaznie!

Teraz bedzie jeszcze o zakupach internetowych,
Nie wiem czy juz pisalam, ale jestem goraca wielbicielka Michala Bajora.
Zapomnialam juz o rosyjskich podrecznikach i poszlam intenetowo do Empiku.
Plyty znalazlam i zabawa zaczela sie od poczatku... W koncu poroznawialam z pania
przez telefon i oprocz tego, ze pani bylo przykro nic sie nie dalo zrobic.
Poniewaz daje sie poniesc emocjom - poszukalam gdzie indziej i co sie okazalo?
W Merlinie mozna zaplacic bez problemow, ale nie bylo tego wszystkiego, co chcialam :-(
Czyli czlowiek uczy sie pokory na prostych rzeczach, ale mowi sie trudno.
Kiedys jeszcze zdobede podreczniki i plyty, w koncu pod koniec roku znowu bede w kraju...

Na fali wspomnien postanowilam odnalezc moja przyjaciolke z liceum, nasze drogi sie
rozeszly 33 lata temu... Poszukiwania w ksiazce telefonicznej nic nie daly a wiec bedac
w PL poszlam do jej Mamy (nie wiedzac czy tam jeszcze mieszka). Udalo sie, Mama przez
chwile sie zastanawiala, kto to z takim impetem dzwoni do jej drzwi, ale za chwile sobie
dokladnie przypomniala kto i skad... Dostalam numer telefonu (bo przyjaciolka w innym
miescie) i zadzwonilam... Niespodzianka bylaby duza, ale Mama wykonala telefon
przede mna.... Tak czy inaczej ucieszylam sie nasza rozmowa i postanowilysmy podtrzymac
te telefoniczne kontakty.

Ja nie naleze wlasciwie do ludzi wracajacych z uporem do przeszlosci, ale jakos tak
wyszlo, ze ostatnio myslalam o roznych ludziach i wydarzeniach z dawnych lat.
Na tej to fali takie poczynania jak wyzej.... I ponizej tez :-)
Na ogol wyrzucam wszystkie listy, bo nigdy do nich nie wracam, ale byl wyjatek.
Mialam paczuszke listow sprzed prawie trzydziestu lat, paczuszke, ktora przeszla ze mna
wszystkie przeprowadzki i jednoczesnie nie byla ruszona przez te wszystkie lata.
W ostatnich dniach przeczytalam te listy.... Poczulam sie taka mloda....
Nie wiem, czy je kiedykolwiek jeszcze przeczytam, ale na razie postanowilam nie wyrzucac.
Sprowadzajac sie do tego mieszkania postanowilismy zrobic "czystke" i wyrzucilismy
cala nagromadzona korespondencje oraz... Moze nie uwierzycie, ale polecialy tez wszystkie
zdjecia "papierowie", rowniez z rozlicznych urlopow.  A zatem nie mozna mnie posadzac
o to, ze jestem sentymentalna, wbrew pozorom...

U nas jesien, w RPA dzisiaj zaczyna sie letni sezon turystyczny i widzialam juz na zdjeciach,
ze przyroda przyobrala nowe sukienki.... Szkoda, ze ich nie widzialam, ale kto wie, moze
kiedys sie jeszcze uda,..

Na razie zamieszczam zimowy widoczek z tych wakacji i gdybym nie napisala, ze to
w RPA nikt by nie pomyslal, ze to jest dalej jak za tutejsza miedza...

Pakuje manatki i pedze za chwile na kurs!!!

Pozdrawiam Was serdecznie!